Starania o dziecko, szczególnie te, nieprzynoszące po dłuższym nawet czasie oczekiwanych rezultatów, to nerwowy okres dla każdej pary. W końcu pojawia się stres, chwile zwątpienia, czasem wzajemne oskarżenia, poczucie winy… Ale być może najgorszy dla związku scenariusz to taki, w którym tylko jedno z partnerów chce dalej walczyć, a drugie wolałoby uznać porażkę i zastanowić się, co dalej. To sytuacja patowa, która potencjalnie może zagrażać związkowi. Jak można go uratować?
Gdy przez dłuższy czas nie udaje się spłodzić dziecka, cały proces z radosnego i spontanicznego staje się męczący i nerwowy. Pełne napięcia oczekiwanie na wynik testu ciążowego już tak nie cieszy, nie ekscytuje, a czasem nawet wywołuje napięcie i lęk. Często zdarza się, że starania o malucha zamiast zbliżyć – konsekwentnie oddalają od siebie partnerów. Każde zamyka się w kokonie swoich lęków, swoich wątpliwości. Nie chcąc pokazywać na zewnątrz negatywnych emocji każde stara się robić dobrą minę do złej gry. Czasem padają wzajemne oskarżenia i raniące słowa. Partner oświadcza, że ma dość, że dłużej nie wytrzyma, że nie chce już walczyć… Co wtedy?
To nie tak, że stres związany z niepłodnością przeżywają tylko kobiety. Dla panów taka sytuacja też jest bardzo obciążająca. Może się wydawać, że nie dotyka ich tak bardzo, ale często to tylko pozory. Większość mężczyzn z reguły stara się nie okazywać uczuć i emocji takich, jak lęk, niepewność, zwątpienie… Chcą przecież zawsze, w każdych okolicznościach, uchodzić za twardziela, za opokę, za tę osobę, która daje oparcie, a nie – potrzebuje go. Wszystko to generuje ogromne napięcie i stres, które mogą z jednej strony negatywnie wpływać na płodność, a z drugiej – po pewnym czasie doprowadzić do zniechęcenia.
Powodów takiej decyzji może być mnóstwo – czasem to słowa rzucone w przypływie złości, czasem wynik dłuższych przemyśleń.
Nie trzeba od razu pędzić na terapię ani podejmować dramatycznych kroków. Na początku warto zwyczajnie… porozmawiać. No, może nie do końca tak „zwyczajnie”. To powinna być bardzo szczera rozmowa, w której obydwoje (to bardzo ważne!) przestaniecie cokolwiek udawać i przyznacie się przed sobą do dręczących was obaw czy lęków. Mężczyznom przychodzi to trudniej, więc to kobieta czasem powinna się postarać zburzyć mur, którym mógł otoczyć się partner. Burzenie nie polega jednak na „wypytywaniu”, na osaczaniu i ciągłym „suszeniu głowy”. To może bardziej zrazić niż pomóc. Czasem wystarczy zacząć mówić o sobie, o swoich problemach, przemyśleniach, obawach. Pokazać, że to nie wstyd, to całkiem normalne. Podkreślić, że partner był, jest i będzie oparciem, że cała sytuacja nie umniejsza jego męskości, nie sprawia, że jest gorszy, mniej wartościowy. Wbrew pozorom mężczyznom potrzebne są takie zapewnienia. To dobry początek.
Jedna rozmowa czasem nie wystarczy. Ta pierwsza często bywa kobiecym monologiem. Ale z każdą kolejną partner może otwierać się coraz bardziej i bardziej. Żeby faktycznie wyjść z impasu trzeba dowiedzieć się, skąd wzięła się jego decyzja. Bez dotarcia do faktycznych powodów ciężko ruszyć daleji ratować związek. Kiedy jest to już wiadome, można przyjrzeć się trzeźwo wszystkim argumentom, rozłożyć na czynniki pierwsze. Czasem decyzję uda się zmienić – jeśli wynikała ze zmęczenia lub niskiego poczucia własnej wartości, była wynikiem przejściowego obniżenia nastroju. Czasem jest już ostateczna i dobrze przemyślana. Wtedy trzeba zacząć szukać kompromisu i wspólnie zastanowić się, co dalej. Jednak ten etap nie uda się bez zbudowana na powrót wzajemnej bliskości. Nie ma tu miejsca na obrażanie się, na awantury, oskarżenia. To najgorsze, co można zrobić.
Kiedy w związku źle się dzieje, warto dać sobie czas – na chwilę przystanąć, odsunąć myśli o dziecku na drugi plan (to oczywiście nie będzie takie proste, ale trzeba spróbować) i skupić się na sobie i na partnerze. Problemy wynikają często ze stopniowego oddalania się od siebie. Żeby uleczyć związek trzeba odnaleźć utraconą bliskość, spróbować na nowo zbudować zaufanie, intymność, spojrzeć na wszystko z nieco szerszej perspektywy. Oczyszczające rozmowy dają bardzo dużo. Potrafią wymieść z relacji wszystkie zalegające, negatywne emocje.
Problem w związku nigdy nie zależy tylko od jednego z partnerów. Zamiast skupiać się wyłącznie na partnerze, trzeba równocześnie przyjrzeć się też sobie i swoim emocjom, wyborom, swojemu sposobowi myślenia i postrzegania rzeczywistości. Jakie uczucia wywołuje decyzja mężczyzny o zaprzestaniu starań? Złość, przygnębienie, lęk, niepewność? A może poczucie winy? Kobiety w takich chwilach często uważają, że to cios w nie same – że może jemu po prostu już nie zależy, może uczucia nie są takie same… Obwiniają czasem siebie, a czasem bardziej jego. A tutaj ciężko wskazać winnego. Szukanie winy i spychanie jej na jedną bądź drugą osobę to droga do nikąd.
Czasem samodzielnie trudno się odnaleźć w tej plątaninie. Wtedy warto zwrócić się do specjalisty, który pomoże wszystko na nowo poukładać, a przede wszystkim pod jego nadzorem na światło dzienne wyjdą różne, często podświadome, motywacje. W końcu ciężko ratować związek jeśli powody, dla których się zepsuł pozostają poza zasięgiem i poza świadomością. Terapia dla par może być dobrym wyborem, jeśli wcześniejsze działania nie przyniosą żadnych efektów.
Pozostałe artykuły w kategorii: Niepłodność - aspekt emocjonalny
Ciąża znajomych – jak sobie z nią poradzić?
Czym inni rodzice irytują bezdzietnych?
Czy „walczyć” naprawdę trzeba wspólnie?
Jak bezdzietni mogą przetrwać święta?
Ekskomunika za in vitro – stanowisko Kościoła w Polsce
Serwis Staraniowy.pl ma z założenia charakter wyłącznie informacyjno-edukacyjny. Zamieszczone tu materiały w żadnej mierze nie zastępują profesjonalnej porady medycznej. Przed zastosowaniem się do treści medycznych znajdujących się w naszym serwisie należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.