
Każda z nas jest inną matką. Różnimy się charakterami, osobowością, podejściem do życia i do wychowania dziecka. Ale są sprawy i wydarzenia, które mocno rzutują na to, jak wygląda nasze macierzyństwo. Jednym z nich jest leczenie niepłodności.
Każda z naszych bohaterek jest inna, każda ma za sobą inne doświadczenia. Obydwie łączy jedno – lata starań o upragnione dziecko. Na szczęście to już przeszłość… Ale czy aby na pewno? Nasze bohaterki zgodnie przyznają, że choć macierzyństwo po niepłodności jest piękne, przeżyte trudy i związane z nimi negatywne emocje na zawsze pozostają w pamięci. Czy wpływają na to, jakimi dzisiaj są matkami?
Ania czekała na swojego synka 7 lat. I mimo, że Adaś jest dzisiaj rozbrykanym 4-latkiem, jego mamie nadal ciężko wspominać okres starań o dziecko. Jej problemy z zajściem w ciążę były wynikiem PCOS. Zespół policystycznych jajników to schorzenie, które nie przekreśla szans na potomstwo, ale może znacznie utrudnić drogę do macierzyństwa. – Najpierw naturalne starania i nie dopuszczanie do siebie myśli, że coś może być nie tak. Potem coraz większy niepokój i podejrzenia, że jednak nie wszystko jest w porządku. Kilka nietrafionych diagnoz, niedobranych terapii i cała masa straconego czasu – tak w skrócie mogę opisać te 7 lat – mówi Ania, która nie ukrywa, że wspomnienia tego okresu nadal budzą u niej żal i rozgoryczenie. – Trochę do siebie, że tak długo zwlekałam z pójściem do specjalisty, trochę do lekarzy, że nie zdiagnozowali nas od razu.
W przypadku PCOS czas rzeczywiście odgrywa kluczową rolę – im wcześniej zostanie postawiona diagnoza, tym szanse na macierzyństwo są większe. Wraz z wiekiem objawy się nasilają i zmniejsza się szansa na potomstwo. U kobiet z PCOS, które długo starają się o dziecko, ważne jest też zweryfikowanie, czy poza zespołem policystycznych jajników nie istnieją inne, dodatkowe przeszkody. W przypadku Ani punktem zwrotnym okazało się sprawdzenie parametrów nasienia jej partnera. Jak się okazuje, w tej konkretnej sytuacji nałożyły się dwa czynniki, które razem skutecznie utrudniały zapłodnienie. Dopiero analiza nasienia dała pełny obraz problemu i pozwoliła na wdrożenie odpowiedniego leczenia.
Magdalena zaszła w ciążę 4 miesiące po ślubie. Nie planowali z mężem tego dziecka – jeszcze nie wtedy. Magda co tylko znalazła wymarzoną pracę, mieli w planach zakup mieszkania i dwie większe podróże.
- Co tu dużo mówić – nie byłam zadowolona z tej ciąży. Byłam na nas zła, że straciliśmy kontrolę, że daliśmy się ponieść chwili i zapomnieliśmy o zabezpieczeniu. Oczywiście wiedziałam, że urodzę to dziecko, ale nie było ono wtedy moim marzeniem. Miało się pojawić najwcześniej za trzy, cztery lata. Pojawiło się zdecydowanie później. Magda poroniła w 12 tygodniu ciąży. Matką została – 8 lat później. – Obwiniałam się o utratę tej ciąży, choć lekarze zapewniali, że to nie była niczyja wina. Ale ja wmawiałam sobie, że to właśnie przeze mnie – przecież wcale się nie cieszyłam, wcale go wtedy nie chciałam. Dziś Magda mówi, że zarówno ta druga – wyczekana, jak i ta pierwsza – niespodziewana ciąża były cudem.
Utrata ciąży spowodowała u Magdy – co nie jest rzadką sytuacją – nieoczekiwane pragnienie posiadania dziecka. Po niecałym roku od straty małżonkowie rozpoczęli więc starania, które jednak – nie przynosiły oczekiwanego efektu. U Magdy zdiagnozowano niedrożność prawego jajowodu . Przy jednym drożnym jajowodzie trudniej zajść w ciążę, ponieważ szansa na zapłodnienie pojawia się raz na dwa cykle. – Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że tamto dziecko to był cud. Cud, któremu nie chciałam dać szansy. Załamałam się jeszcze bardziej. Niedrożność obydwu jajowodów jest bezpośrednim wskazaniem do in vitro – naturalne zajście w ciążę nie jest wówczas możliwe. Stwierdzenie niedrożności jednego jajowodu także uznaje się za przyczynę niepłodności, ale nie kończy się na tym diagnostyki – u wielu kobiet bowiem istnieje więcej niż jeden czynnik, utrudniający poczęcie. – Tyle że u mnie wszystko inne było w porządku. Badania, testy, analizy – nic nie wskazywało na to, że mógłby istnieć jeszcze jakiś problem. I to było najgorsze, bo zrozumiałam, że muszę zdać się na los. Że w moim przypadku zajście w ciążę – to loteria.
Zarówno Ania, jak i Magda są dzisiaj szczęśliwymi matkami. Czy spełniają się w tej roli? – Adaś to moje największe szczęście. I oczko w głowie całej rodziny. Wyczekany synek, wyczekany wnuczek. A jaką ja jestem mamą? Sama nie wiem. Pewnie dobrą, choć dla mnie samej ciągle niewystarczająco – mówi Ania. Trudne doświadczenia z przeszłości tak mocno wpłynęły na jej psychikę, że zdecydowała się skorzystać z pomocy psychologa. – Kiedy urodził się Adaś, codzienność mnie przytłoczyła. Miałam wrażenie, że z niczym sobie nie radzę, że wszystko robię źle. Miałam ogromne poczucie winy, że nie jestem wystarczająco dobrą matką, że zupełnie się do tego nie nadaję. Oskarżałam się o to, że miałam tyle czasu, by przygotować się do tej roli i zupełnie go straciłam. Dopiero pomoc specjalisty uświadomiła Ani, że to właśnie bolesne doświadczenia wpłynęły na to, jak postrzega dziś siebie jako matkę. Przez całe lata starań wmawiała sobie bowiem, że jej organizm nie jest przygotowany do zostania mamą, że problemy z płodnością nie mogą być przypadkowe. W ten sposób próbowała sobie poradzić z niemocą i bezsilnością.
Nasza druga bohaterka, Magda, jest dziś mamą prawie 3-letniej Anielki. – Kiedy wreszcie udało mi się zajść w ciążę, obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by już nigdy w życiu niczego nie żałować. Dbałam o ciążę jak o największy skarb, drżałam o nią każdego dnia – i tak samo drżę teraz o moją córkę – przyznaje. – Poświęcam jej bardzo dużo czasu i zajmuję się nią najlepiej jak umiem. Zdaję sobie sprawę z tego, że czasami jestem zbyt opiekuńcza, że czasem niepotrzebnie czegoś zabraniam, za bardzo we wszystkim pilnuję. Czasami nawet rozsądek podpowiada mi, żeby nieco odpuścić, dać jej więcej swobody, pozwolić na większą samodzielność. Ale nie potrafię. Magda uważa, że trudne doświadczenia z przeszłości w dużym stopniu wpływają na jej dzisiejsze podejście do macierzyństwa. – Okres starań o dziecko wspominam naprawdę ciężko, najchętniej wyparłabym go całkiem z pamięci. Przez cały ten czas czułam się winna temu, co mi się przytrafiło i chyba właśnie to poczucie winy odbija się teraz na sposobie, w jaki wychowuję córkę. Nadal boję się ją stracić i dlatego chronię przed światem. Zostałam matką, ale chyba tam w głębi duszy – nadal pozostałam niepłodna.
Pozostałe artykuły w kategorii: Problemy z płodnością
10 najdziwniejszych objawów ciąży
Na czym Polacy nie oszczędzają?
Jak go zniechęcić do pomocy? Są na to sposoby!
Płodność po chorobie nowotworowej- czy można ją zachować?
Jak poprawić swoje życie seksualne podczas starań o ciążę?
Serwis Staraniowy.pl ma z założenia charakter wyłącznie informacyjno-edukacyjny. Zamieszczone tu materiały w żadnej mierze nie zastępują profesjonalnej porady medycznej. Przed zastosowaniem się do treści medycznych znajdujących się w naszym serwisie należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.